27.02

27.02
Photo by Shahbaz Ali / Unsplash

Od ostatniego wpisu minęło, powiedziałbym tylko 10 dni, choć trochę mi się wydaje, że dłuższy odstęp był.

To tak, 17.02 pisałem, że nadal czekam na decyzje w sprawie pracy, okazało się, że dzień później ją dostałem i 19.02 byłem pierwszy dzień w pracy. Tak, tak, zdjęcie nieprzypadkowe jest w tym wpisie. :) Również pisałem o Home Office, któremu dosłałem dokumenty. On też się odezwał (o dziwo!), tak jak pisał w wiadomości, czyli 24.02. Sądziłem, że im wystarczająco dokumentów dostarczyłem, ale okazuje się, że jednak im w nich jedna rzecz nie pasuje. Teraz ponownie mam 14 dni na odpisanie im, i na dostarczenie im tym razem pisemnego dokumenty. Oczywiście, może być w postaci elektronicznej, to tak by było „zabawniej”... Chciałbym, aby to już było ostatnie dosyłanie im moich dokumentów i dostanę status.

W każdym razie, od 19 lutego pracuje. Powiem, że miła odmiana po takim czasie, jaki spędziłem w domu. Wypłaty będę miał co 2 tygodnie. Za te parę dni, które przepracowałem, jestem zadowolony z jej wysokości. Przydałoby mi się udać do sklepu, bo jakieś najzwyklejsze czarne buty, bo w tych mi pięty zaraz odpadną. Co do samej pracy jestem pozytywnie zaskoczony (na chwilę obecną) tym, że atmosfera jest niezła, ludzie sympatyczni i jakoś się z nimi dogaduje (a to najważniejsze).

Jeszcze co do mojego czytania, to wiadomo, mniej teraz czytam, ale ciągle do przodu. Staram się w ciągu dnia, chociaż parę stron przeczytać.

Przydałoby mi się polecieć do Polski, najlepiej jeszcze jakoś w marcu, bo chciałbym się rozliczyć z PITu (to ta pora w roku), poza tym może bym się trochę spakował na mieszkaniu, ale też po prostu odwiedził Kielce.