22.01

Okey. Ostatnio pisałem, że złożyłem CV w kilku miejscach. Ostatecznie są tego rezultaty. Z przyjemnością informuje, że znalazłem pracę, w poniedziałek idę podpisać umowę. Mam nadzieję, że zacznę pracować już od wtorku, ale to się okaże podczas podpisywania umowy! :)

Uważam, że na początek ta praca będzie spoko. Trochę grosza wpadnie, a ja trochę oswoję i podszkolę swój angielski. Co do samej rozmowy kwalifikacyjnej, którą miałem w czwartek, to okazało się, że przeprowadzał ją Polak... Rozumiecie? Znaczy się w tym kraju to nic dziwnego, że można spotkać Polaka praktycznie wszędzie, ale przed rozmową dostałem e-mail z godziną, z datą oraz z imieniem i nazwiskiem osoby, która będzie ją przeprowadzać. Po nazwisku stwierdziłem, że to Anglik a tu niespodzianka. Wyszło to wszystko dopiero po niej, jak życzył mi powodzenia dalej, chociaż mi powinno światełko zaświecić wcześniej. Dlaczego? Ponieważ zbyt czysto jak na obcokrajowca przeczytał polskie imię i nazwisko mojego ostatniego pracodawcy, ale jak człowiek zestresowany to nie zauważył tego tak bardzo.

Ogólnie trochę się jej nie mogę doczekać, bo poznam teraz to wszystko z innej strony, z trochę innym zestawem obyczajów i ludzi. W każdym razie będzie ciekawie. Jeszcze jedno. ;) Aplikując tutaj, uważałem, że aplikuje, w inne miejsce niż to zrobiłem, na szczęście nie robi mi to różnicy. To taka mała anegdotka. :)

W międzyczasie przeczytałem „Vaterland” R. Harrisa, który opisuje losy policjanta w alternatywnej rzeczywistości, w której Niemcy wygrały II wojnę światową i rządzą ponad połową Europy Wschodniej. Przypadek zwykłego śledztwa, które przeradza się w gonitwę kotka i myszki oraz wyjściu na jaw pewnych niewygodnych faktów na temat jego własnego narodu.

Przeczytałem również (w końcu!) ostatni tom trylogii B. Wintersa, „Utracony świat”. Książkę zacząłem czytać jeszcze w zeszłym roku w marcu, ale były inne rzeczy do roboty i nie podchodziłem do niej jakoś za bardzo... Główny bohater rozwiązuje zagadkę, odnajduję ostatecznie swoją siostrę, ale też przygotowuje się na uderzenie w końcu asteroidy w Ziemie. Trochę przemyśleń, trochę dziwnej akcji, ogólnie może być.

Teraz, ostatni mój „hit” książka M. Granta, która trafiła jako czytana na moje Goodreads w roku 2017,po przeczytaniu pierwszego tomu. Mamy, który rok? Tak, dokładnie 2022, czyli minęło 5 lat, jak ją pierwszy raz w ręce wziąłem. Myślałem, że coś z niej przeczytałem, ale okazuje się, ze to było raptem kilka stron, także można uznać, że czytam ja od nowa. Na chwilę obecną przeczytałem 60%, czyli i tak nieźle. Opowiada ona dalsze zmagania dzieci w ETAPie, jest to obszar, który powstał pewnego dnia w obrębie miasta, z którego zniknęli wszyscy powyżej 15 roku życia. Głównemu bohaterowi, udało się zostać po swoich urodzinach i teraz zmaga się ze wszystkimi problemami jako burmistrz, co nie okazuje się wcale łatwe. Spróbujcie opanować ponad 300 dzieciaków, gdzie zaczyna brakować żywności, a nawet jeśli jest na polach, to nie ma kto jej zbierać...