13.08

13.08
Photo by Sandy Millar / Unsplash

Tydzień temu tak jak wspominałem, pojechałem ze Swoją na wesele jej siostry.

Pojechaliśmy już tam w piątek, jakoś po południu. Na 17 pojechaliśmy na sale, trochę ją przystroić w balony i po ustawiać bukiety kwiatów na stołach. Na sali poznałem też rodziców Pana Młodego. Stwierdzam, że są bardzo w porządku ludźmi, choć wiadomo obcować przez kilka godzin to co innego, jacy mogą być, na co dzień. Jeszcze co do piątku to była strasznie nerwowa atmosfera, szczególnie „teściowa” była drażliwa i się łatwo denerwowała, nawet pożartować nie można było.

Sobota, dzień ślubu. Rano jak to rano, kobiety oczywiście wizyta u fryzjera, później w domu już makijażystka a dalej czas ogarniania się, bo kamerzyści mieli być około 13, a na 14 miał już przyjechać Pan Młody po Młodą. Oczywiście jak to w zwyczaju jest, Pan Młody za darmo nie dostanie Panny Młodej, także była zrobiona bramka przy wjeździe do domu, to też było fotografowane i nagrywane. Bramkę zrobiłem z B., a handlował się w imieniu Młodego jego świadek. Handel wyglądał tak, że Starszy przyszedł z butelką wódki, a my polaliśmy pierwszy kieliszek z innej butelki (wody, w butelce po wódce, która w ogóle nie chciała się lać), stwierdziliśmy z B. ze słaba ta wódka, Starszy poszedł po kolejna i cala akcja się powtórzyła i ostatecznie doszliśmy do 4 butelek (dwóch na głowę). Jak już ustaliśmy „cenę”, Pan Młody wysiadł z samochodu i miał przeciąć wstęgę, ale nożyczki nie chciały ciąć. Dalej to już było nagrywanie, jak Młody zabiera Młodą, błogosławieństwo rodziców i milion fotografii z rodzicami, rodziną, świadkami.
Ślub był o 15 w Kościele, w ogóle Młoda zamieszała się przy składaniu przysięgi i zaczęła ją składać księdzu, a nie Młodemu, ale się od razu poprawiła. :) Po ślubie, jak wyjdzie Młoda Para, miałem z B. wystrzelić konfetti i tu, chociaż poszło wszystko, jak należy, do tego inni ludzie rzucili ryż i drobne pieniądze. Moja mi później powiedziała, że wystrzał nam oboju się udał w tym samym momencie i ładnie to wyglądało. Dalej pod Kościołem były składane życzenia Parze Młodej, następnie udaliśmy się na sale, gdzie było tradycyjne przywitanie Młodych chlebem i solą, po którym nastąpił obiad. A po obiedzie to już wszystko poszło z górki. Sam na początku wesela się stresowałem, bo miałem siedzieć przy stole Młodych, bo bylem partnerem Starszej, ale jak się zaczęła zabawa, to stres na szczęście gdzieś uleciał.  
Naturalnie o północy oczepiny, wymyślone zabawy było całkiem w porządku jak na wesele. Zabawa trwała do 4, bo nie było poprawin.
Muszę powiedzieć, że jedzenie było bardzo smaczne, tort był też bardzo dobry. Moim zdaniem tego jedzenia to było aż nadto.

Dzisiaj przywożą meble do kuchni na mieszkanie, w końcu Moja będzie mieć kuchnie i zobaczę jakie AGD kupiła, bo do tej pory było zapakowane. W tym tygodniu do naszego miasta przyjechała moja siostra i chciałbym się z nią zobaczyć, ale to trochę skomplikowany temat... Mam nadzieję, że uda mi się to zrobić w poniedziałek, przed moją nocką, ale zobaczymy, jak to wyjdzie.