02.12

Od ostatniego postu minęło trochę ponad dwa tygodnie.

W tym czasie trochę się pozmieniało, ale nie nic spektakularnego. Co prawda nadal czekam na decyzję z urzędu, ale mam ją dostać w tym roku, także wychodzi na to, że do pracy pójdę już po Nowym Roku. Dlaczego w styczniu? Bo zanim dostanę odpowiedź, zanim zaaplikuje o pracę i dostanę informację o ewentualnej rozmowie wstępnej, to trochę upłynie czasu.

W zeszłym tygodniu byliśmy z siostrą i z T. na koncercie „The Offspring”, w Londynie, na hali Wembley. Powiem Wam, że dziwne uczucie być na występie kapeli, której się podsłuchiwało jako dzieciak, później jako nastolatek/dorosły słuchało świadomie i jakoś nie przypuszczałem, że będę miał okazje ich widzieć na żywo. Miejsca mieliśmy przyzwoite, bo było wszystko widać, całą scenę i słychać też było dobrze. Wiadomo przed koncertem, trzeba było zrobić testy czy nie ma się przypadkiem CV, a okazuje się, że nikt tego nigdzie nie sprawdzał na imprezie. Wejście do hali też poszło sprawnie. Jako ciekawostkę powiem, że udało nam się stanąć w kolejce bez pójścia praktycznie w miejsce, z którego przyszliśmy, bo się zaczął robić tłum i zaczęli robić „ślimaka”. Parę metrów przed wejściem sprawdzanie biletów, w wejściu trzeba było wyłożyć wszystkie przedmioty z kieszeni, przechodziło się też przez bramkę a za nią jeszcze kontrola z ręcznym wykrywaczem metalu. Także zabezpieczenie całkiem niezłe.

W drodze powrotnej jak to w Anglii wieczorami bywa, zamykają drogi, aby przeprowadzić konserwacje, także do domu wracaliśmy jakimiś dziwnymi wioskami, ale czasowo wyszło, podobnie jakbyśmy normalną drogą jechali.

Od ostatniego wpisu zadziało się to, że zacząłem z powrotem sobie czytać. Skończyłem odpowiadanie Jadowskiej, później skończyłem dwa tomy „Teatru Węży”, do tego skończyłem jedną książkę o Reiki i jestem w trakcie czytania drugiej. Ogólnie jestem zadowolony z tego, że czytam sobie w wolnych chwilach. :) I nadal utrzymuje swoją dobrą passę medytacji, bo wciąż to robię. Będzie w sumie gdzieś ponad miesiąc.